wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział IX

- Adam -

       Przez moją podświadomość zaczęło przedzierać się irytujące pikanie budzika. Uniosłem głowę znad poduszki, klnąc pod nosem na złośliwe urządzenie. Do mojego pokoju wpadały promienie słońca, które już dawno wzeszło. Z potężnym ziewnięciem wziąłem telefon, aby wyłączyć irytującą pobudkę. Spoglądając na wyświetlacz zauważyłem, że już po dziesiątej. Mato kochana, ile ja włączyłem tych drzemek?! Zerwałem się z łóżka i już chciałem panikować, gdy uświadomiłem sobie, że przecież była sobota. Odetchnąłem głęboko, po czym przeciągnąłem się. Dzień zapowiadał się obiecująco. Najpierw słodkie leniuchowanie, a potem wyprawa do wesołego miasteczka razem z Julie.

      Uśmiechając się pod nosem podszedłem do okna i otworzyłem je na szeroko. Wychyliłem się lekko spoglądając na ludzi wędrujących po chodniku. W dzieciństwie uwielbiałem patrzeć na innych i wyobrażać sobie, gdzie mogę iść i dlaczego. Nie zawsze wymyślałem "normalne" cele ich podróży. Czasami wysyłałem ich do miejsc z bajek bądź filmów. Kiedyś wymyśliłem, że jedna pani, która niosła jakieś kolorowe pudełko pod pachą, idzie na obiad do Myszki Miki. Parsknąłem śmiechem, zastanawiając się skąd dzieci biorą takie niestworzone pomysły. Uniosłem głowę, a mój wzrok padł na największą ozdobę Paryża. Kochałam to mieszkanie za to, że codziennie mogłem podziwiać Wieżę Eiffla. Popatrzyłem na nią jeszcze przez chwilę, po czym wycofałem się w głąb pokoju, pozostawiając okno otwarte.

       Przeczesałem włosy dłonią i zastanowiłem się, od czego zacząć dzień. Po chwili stwierdziłem, że warto byłoby zjeść jakieś śniadanie. Wiedziony tą myślą poszedłem do kuchni. Postanowiłem usmażyć sobie jajecznicę. Po zjedzonym posiłku podążyłem do łazienki, aby się ogarnąć. Szybki prysznic zawsze działał na mnie odświeżająco. Założyłem beżowe szorty do kolan i białą koszulkę, po czym z mokrymi włosami udałem się na kanapę. Miałem zamiar spędzić ten dzień, nie robiąc kompletnie nic.


- Julie -

              Szłam wesoło przez miasto uśmiechając się do przypadkowo mijanych osób. Od rana znajdowałam się w jakiejś niewytłumaczalnej euforii. Odkąd tylko wstałam, miałam ochotę śpiewać. Założyłam na siebie jakieś przypadkowe ubrania, po czym wyszłam z domu na szybkie zakupy. Po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że wszystko w końcu się ułożyło. Liliane pogodziła się z Michael'em, wytłumaczyła mu, że przecież Mickey to dziecko jej siostry. Mężczyzna przeprosił ją za nieporozumienie, po czym padli sobie w ramiona. To mniej więcej wywnioskowałam z wypowiedzi przyjaciółki. O więcej nie pytałam, bo była za bardzo podniecona. 

         Do tego... Moje relacje z Adamem były coraz lepsze. Ostatnie tygodnie bardzo nas do siebie zbliżyły. Staraliśmy się spotykać codziennie, a jeśli nie wychodziło, rozmawialiśmy przez telefon bądź pisaliśmy sms'y.
Dzisiaj spotykaliśmy się o szesnastej, aby spędzić miłe chwile w wesołym miasteczku. Może i byliśmy na to za starzy, ale przecież kto nam zabroni? Uśmiechając się szeroko weszłam do pierwszego z brzegu spożywczaka. Kupiłam wszystko, czego było mi potrzeba, po czym postanowiłam, że dzisiaj muszę ładnie wyglądać. Nie wiem dlaczego tak nagle przyszło mi to do głowy, ale czułam, że dzisiaj zdarzy się coś niezwykłego. 

     Prawie podskakując, skierowałam się w stronę domu. Słońce przygrzewało, a chmury powoli płynęły po błękitnym niebie. Wymarzona pogoda na dobrą zabawę. 

Kilka godzin później

      Stanęłam przed szafą pełną ubrań zawinięta w ręcznik z turbanem na głowie. Przed chwilą wyszłam z łazienki, a teraz czekało mnie najtrudniejsze zadanie. Wybór stroju. Założyłam ręce na piersi i zaczęłam mierzyć wzrokiem poszczególne elementy mojej garderoby. Po pół godzinie takiego stanie, nogi zaczęły mnie już boleć. Z westchnieniem zdjęłam ręcznik z prawie suchych włosów i rzuciłam go na łóżko. Przeczesałam włosy palcami... Mam! Nagle mnie olśniło. Rzuciłam się w kierunku szafy, po czym zdjęłam z wieszaka sukienkę, którą kupiłam niedawno. Znajdowały się na niej małe różyczki, które sprawiały, że wydawała się być czerwona, choć miała prześwity białego. Sięgała mi prawie do kolan, a rękawki miała przed łokcie. Do tego dekolt nie był zbyt duży, więc dla mnie w sam raz.

       Zadowolona z pomysłu założyłam czystą bieliznę, wybrany strój, po czym poszłam do łazienki, by zająć się fryzurą i makijażem. Hmm... Nie chciałam wyglądać zbyt wyzywająco. Rozczesałam włosy, po czym stwierdziłam, że miło będzie nadać im trochę objętości. Użyłam pianki, a potem wzięłam okrągłą szczotkę i za pomocą suszarki, zaczęłam je trochę podkręcać. Po kilku minutach efekt był nawet zadowalający. Utrwaliłam fryzurę lakierem, po czym zabrałam się za makijaż. Chciałam, by był jak najbardziej delikatny. Użyłam jasno różowego cienia do powiek, eyelinera, maskary i błyszczyka. Przeglądając się w lustrze stwierdziłam, że naprawdę mi się podoba. Z uśmiechem spryskałam się jeszcze ulubionymi perfumami, po czym wyszłam z łazienki. 

        W korytarzu założyłam sandały na niewysokim koturnie, wzięłam torebkę i sweterek na wszelki wypadek, by po chwili wyjść z domu. Przekręciłam zamek w drzwiach i zeszłam po schodach. Znalazłam się na chodniku, po czym zaczęłam iść w umówione miejsce. Nagle poczułam, że ktoś puka mnie w ramię. Z zaskoczeniem się odwróciłam, a moje serce od razu przyspieszyło. Uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na Adama, który trzymał w dłoni piękną, czerwoną różę. 

- Cześć, Julie! - powiedział, po czym jak zawsze pocałował mnie w rękę. Zarumieniłam się, ale mimo to nie przestawałam logicznie myśleć. - To dla ciebie.

      Wzięłam podawany mi kwiat, po czym odpowiedziałam zaskoczona:

- Och, dziękuję, nie musiałeś! - Na te słowa tylko się roześmiał, po czym ujął moją rękę. Zaczęliśmy iść przed siebie.

- Nie musiałem, ale chciałem. Z resztą wyglądasz dzisiaj tak pięknie, że nawet sto takich róż traci przy tobie urodę. - Spojrzał mi w oczy. Dojrzałam w nich ciepło i...

- Przesadzasz. - zaśmiałam się, czując, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. - Nie mieliśmy spotkać się przy twoim mieszkaniu? Stamtąd jest znacznie bliżej do wesołego miasteczka.

- Mieliśmy, ale moje nic nie robienie zamieniło się w czczą nudę, więc postanowiłem, że po ciebie przyjdę.

        Dopiero teraz przyjrzałam mu się uważniej. Miał na sobie jasne dżiny i białą koszulę. Podwinął rękawy do łokci, a dwa pierwsze guziki zostawił rozpięte. Jego lekko zmierzwione włosy opadały delikatnie na lewą stronę czoła, a mało widoczny zarost dodawał mu męskości. Westchnęłam mimowolnie, po czym powąchałam różę. Uwielbiałam zapach tych kwiatów.

- Naprawdę jeszcze raz bardzo ci dziękuję. - powiedziałam, uśmiechając się. - Jak ci minął dzień?

      Zaczęliśmy rozmawiać o tym, co dzisiaj robiliśmy. Później konwersacja zeszła na plany przyszłych dni. Myśleliśmy nad tym, by wyskoczyć gdzieś na miasto. Oboje mieliśmy dość miejskiego gwaru. Rozmawiając, żartując i śmiejąc się, dotarliśmy na miejsce. W wesołym miasteczku było pełno ludzi, a najwięcej rodzin z dziećmi. 

- Zobacz! - zawołał Adam, wskazując na karuzelę, która akurat się kręciła. Szczerze? Obracała się bardzo szybko. Bardzo, bardzo szybko. 

- Idziemy na to? - zapytał, patrząc na mnie z błyskiem w oku. Zawahałam się. Szczerze? Strasznie się bałam.

- Jasne! - zawołałam, starając się uśmiechnąć. Poszliśmy kupić bilety, po czym czekaliśmy aż maszyna się zatrzyma. Ustawiliśmy się w kolejce, a ja czułam, że zaraz umrę ze strachu. Naprawdę cholernie się bałam wejść na to diabelstwo. Ale... Raz się żyję, prawda?

     W końcu nadeszła ta chwila. Mój towarzysz cały czas wesoło coś opowiadał, idąc w kierunku karuzeli, ale ja tylko potakiwałam i starałam się wyglądać w miarę normalnie.Oddaliśmy bilety panu, który obsługiwał maszynę, po czym zajęliśmy miejsca. Zaczął boleć mnie brzuch. 

- Ale będzie fajnie! - ekscytował się Adam, rozglądając naokoło. Nagle spojrzał na mnie. - Czekaj... Boisz się? 

      W jego głosie nie było słychać drwiny. Wyczułam tylko troskę i opiekuńczość. Zrobiłam głupią minę, po czym odrzekłam:

- Tak...troszeczkę! Ale to nic.

- Jesteś pewna? Może chcesz zejść? - dopytywał, oglądając się na faceta, który właśnie podążał, aby uruchomić maszynę.

- Nie, nie, spokojnie! - odpowiedziała, biorąc go za rękę. - Wszystkiego trzeba w życiu spróbować, nie?

     Uśmiechnęłam się, tym razem szczerze. Strach jakoś powoli mnie opuszczał. Adam pokiwał głową, przyglądając mi się. Poczułam drgnienie. Ruszyło. Najpierw zaczęliśmy obracać się powoli. Szczerze? Jakoś nieszczególnie się bałam. Wręcz przeciwnie, byłam coraz bardziej szczęśliwa. Potem urządzenie przyspieszyło. Usłyszałam krzyki innych pasażerów, ale sama zaczęłam się śmiać. Uniosłam ręce, nie wypuszczając dłoni Adama. Usłyszałam, że śmieje się razem ze mną. Wszystko co miałam przed oczami, zamieniło się w jeden kolorowy wir, ale ja z zaskoczeniem stwierdziłam, że nawet mnie nie mdli. 

- Wszystko w porządku? - zawołał Adam. Słyszałam, że jest równie szczęśliwy, jak ja.

- W jak najlepszym! - odkrzyknęłam, ściskając mocniej jego rękę. 

      W końcu karuzela stanęła. Zaczęliśmy wyplątywać się z zabezpieczeń, zanosząc się od śmiechu. Ustaliśmy na dwóch nogach i zataczając się, zeszliśmy na trawę.

- Było super. - powiedziałam, wpadając na szatyna. Nadal nie mogłam złapać równowagi, podobnie jak on. Strasznie nas to bawiło. 

- Huh, naprawdę świetna ta karuzela. Na co jeszcze idziemy? - zapytał wesoło, opierając się na mnie.

      Parsknęłam śmiechem, po czym pociągnęłam go w kierunku pierwszej lepszej atrakcji. Tego dnia zaliczyliśmy chyba wszystkie stanowiska. Pracownicy z uśmiechem kręcili głowami, patrząc na nasze wygłupy. Zachowywaliśmy się jak para szalonych nastolatków. Kiedy zaczęło się już ściemniać, a kolorowe światła zapalać, Adam ustał i dysząc głośno, powiedział:

- Uf, niezła jesteś! - Roześmiałam się.- Może już na dzisiaj spokój? Obeszliśmy chyba całe to miejsce i szczerze to już mi się w oczach troi od tych wszystkich karuzel. 

- Hm... - Udawałam, że się zastanawiam. Nie miałam ochoty iść jeszcze do domu. - No dobra. To może spacerek?

- Jasne! - Mężczyzna zgodził się z ochotą. Zaczęliśmy kierować się powoli w stronę wyjścia. Ludzie też powoli się już zbierali. Zerknęłam na zegarek; było już po dwudziestej, a miasteczko czynne było do dwudziestej pierwszej. 

       Szliśmy powoli, w milczeniu. Wieczorny wiaterek szarpał delikatnie naszymi ubraniami, a słońce, które już prawie zaszło, rzucało na nas pomarańczowe promienie. 

- Dziękuję za wspaniały dzień. - powiedziałam, patrząc na jego profil. Widziałam, że głęboko się nad czymś zastanawia. - Musimy kiedyś to powtórzyć.

- Musimy - przytaknął. - Wiesz...

      Słyszałam, że niepewność zakrada się w tonie jego głosu. Odgarnęłam włosy z czoła, i czując serce w gardle, zaczęłam uważnie słuchać.

- Dużo ostatnio myślałem. O tym wszystkim, co się między nami działo. I...

        Zatrzymał się, po czym stanął naprzeciwko mnie. Zamarłam. Patrzyliśmy sobie w oczy. Czekałam na to, co powie. Bałam się, że nie będzie to nic dobrego, bałam się, że może będzie chciał to wszystko zakończyć za nim zajdzie za daleko. Ale jednocześnie... W moim sercu kiełkowało ziarenko nadziei, że może jednak będzie już tylko lepiej. Nie mogłam nic wyczytać z jego oczu. Zatonęłam w tych brązowych tęczówkach, które zaczarowały mnie od samego początku...

- Kocham cię - powiedział cicho, a ja poczułam, jak moje serce staje. - Wtedy u ciebie nie kłamałem. Kochałem cię od samego początku, ale nie byłem pewny swoich uczuć. Teraz już wiem, że to ty jesteś tą jedyną, którą kocham najmocniej na świecie. 

      Głos lekko mu zadrżał, a ja poczułam, jak po moich policzkach spływają łzy szczęścia.

- Ja ciebie też kocham. Najmocniej na świecie. - wyszeptałam. Roześmiał się cicho, po czym ujął moją twarz w dłonie.

      Zbliżył swoje wargi do moich. Poczułam jego oddech na swojej skórze. Nachyliłam się lekko, aby zamknąć przestrzeń pomiędzy nami. Pocałował mnie czule, pokazując jak bardzo jestem dla niego ważna. Odwzajemniłam pocałunek. Byłam najszczęśliwszą kobietą w Paryżu. Mówiło się, że tutaj kocha się najpiękniej. Chyba zaczęłam wierzyć w te słowa. 
____________________________________________
Cześć. 

Ech, tak wiem, wiem! Jestem okropna, ostatni rozdział był prawie miesiąc temu. Dlaczego? Hm... Najpierw minęło przepisowe dziesięć dni, później dostałam nagłej weny na Ducha i Harry'ego, a potem miałam gościa. xd Następnie przez dziewięć dni miałam niemoc twórczą i brak sprzętu. Uch, myślałam, że się pochlastam!

Ale teraz na szczęście już jestem gotowa, trochę odpoczęłam i jak się zepnę to rozdział na Harry'ego będzie już jutro! :D Jak nie to pojutrze, ale wolałabym wcześniej. 

Do końca wakacji (NIE, NIECH ONE SIĘ NIE KOŃCZĄ) na pewno dodam rozdział na Harry'ego i Ducha, a także na Nialla.^^ Chcę wszystko w miarę opanować, bo jak zacznie się rok szkolny, to trzeba będzie ograniczyć rozdziały do jednego na miesiąc. ;/ Na Niallu będą oczywiście i tak pojawiać się rzadziej, ale na reszcie coś zawsze się ukaże. :)

Co do tego rozdziału, mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. :D Ja osobiście jestem zadowolona bardzo. Przyjemnie i szybko mi się go pisało, trzy godzinki i już jest. c;

Uch, ja lecę, bo już po drugiej i ledwo, co widzę. xd

A! Zaległości nadrobię jutro! :D

Paa! <3

        
       

11 komentarzy:

  1. Awawawawawawaw!!! O maaaj gasz!
    Jak słooooooodko <3 W końcu są raaaazem <3 Jeeeny, ile ja na to czekałam!
    Też chcę tak spędzić z kimś dzień! :C Oni są taacy szczęśliwi ^^
    Fajnie, że Lilianne i Michale'owi też się ułożyło :)
    Wiem, że okrutna Ty nie pozwoli im być szczęśliwym zbyt długo...
    Ale na razie cieszmy się ich szczęściem! :D
    Boże, w nocy nie potrafię myśleć normalnie, także kończę! xd
    Pozderki! Loffki, kisski :*******************************

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja też nie umiem w nocy logicznie myśleć. xd
      Dzięki za komentarz. :*
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  2. Bardzo podobała mi się wyprawa do wesołego miasteczka (czyżby Disneylandu?) i to, jak Adam i Julie spędzili dzień. Osobiście nigdy nie bałam się żadnych rollercoasterów ani innych atrakcji, jednak nie dziwię się, że główna bohaterka na początku miała stracha. Potem jednak jej się spodobało (jakby mnie trzymał za rękę Adam, też by mi się podobało ^^).
    Parka rzeczywiście zachowywała się jak zakochani nastolatkowie, co moim zdaniem było słodkie!
    Cieszę się również, że Lilianne pogodziła się z Michaelem!
    A Adam i Julie wyznali sobie miłość <3 Nie wiem jednak, czy nie potoczyło się trochę zbyt szybko... Bądź co bądź, jeszcze siebie tak bardzo nie znają, a miłość to jednak poważne uczucie. Nie mi jednak decydować o tym, co czują :P W końcu to była miłość od pierwszego wejrzenia (choć osobiście w takową nie wierzę, co innego nienawiść od pierwszego wejrzenia :D).
    Bardzo przyjemny rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny!
    Życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, po prostu do wesołego miasteczka. :)
      Raczej nie byłoby ich stać na coś tak drogiego, jak Disneyland.
      Ja nigdy nienawidziłam tego typu atrakcji. Nawet nie wiem czemu... Ale z takim Adasiem... Hm, chyba bym się skusiła. :D
      Moim zdaniem też! ^^
      Za szybko? Hem... Czytałaś chyba wcześniejsze rozdziały, więc więc wiesz, że tam popełniłam poważny błąd. :) Starałam się go naprawić i wyszło, jak wyszło, ale wrażenie, że wyznali sobie miłość za szybko, przyda mi się później! :D
      Dziękuję ślicznie za komentarz! <3
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  3. Cześć! ;*
    Rozdział jest cudowny! Widać, że przyjemnie Ci się go pisało, bo dzięki temu mi bardzo przyjemnie się go czytało. :) No i jest dużo świetnych opisów. :) Trzy godziny pisałaś? Jejku, ja nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, ale ja zawsze piszę szybciej. ;o Jakąś godzinkę, maksimum półtorej i rozdział jest. :D Może powinnam się bardziej skupiać i starać, haha? :D Znalazłam kilka literówek i innych błędów, ale przy tak świetnym rozdziale to nie jest ważne. :)
    Wyprawa do wesołego miasteczka to bardzo dobry pomysł. Mi się marzy taki wypad, ale nie do tych naszych polskich miasteczek, gdzie atrakcje są głównie dla małych dzieci. Eh, muszę wyjechać za granicę, by spełnić to pragnienie. :D
    Zabawa tej pary była bardzo fajna. Ja nie widzę nic złego w tym, że oni tam poszli i zachowywali się, jak nastolatkowie. Każdy ma prawo iść do wesołego miasteczka, a poza tym oni są jeszcze młodzi, więc mają do tego prawo i jest to normalne. ;)
    Końcówka rozdziału przecudna! *.* Taki romantyczny klimat się zrobił. Adam wiedział kiedy wyznać Julie miłość. :) Bardzo się cieszę, że do tego doszło. Teraz może być już tylko lepiej. :) Jestem bardzo ciekawa co przygotowałaś jeszcze dla tej cudownej pary. Nie mogę się doczekać! :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja kilka razy obmyślam plan i jeszcze w przerwach robię 2938249 rzeczy na raz. xd Pewnie jakbym się zawzięła to też bym napisała w 1,5. :3
      Z resztą ja się wolę zastanowić. c;
      Tak, w końcu się stało! <3
      Dziękuję ślicznie za opinię! :*
      Pozdrawiam! ^^

      Usuń
  4. Ale świetny rozdział! Tak bardzo dobrze mi się go czytało, że gdy nastał koniec miałam ochotę zacząć czytać od początku!
    Julie i Adam musieli się świetnie bawić w swoim towarzystwie, nie ma co! Ja również na ich miejscu bym szalała! W końcu wesołe miasteczko to jest taka atrakcja, że nic tylko chodzić od jednej karuzeli do drugiej! Co tam, że jestem za stara! Zresztą ja mam duszę dziecka! :)
    A ta końcówka?
    Szczerze?
    Byłam przekonana, że Adam padnie na kolana i oświadczy się jej. Dopiero teraz doszło do mnie, że to by było zupełnie nieprzemyślane. Czyżby Julie zgodziła się na taki obrót wydarzeń? Ale to co zrobił chłopak i tak było strasznie kochane oraz romantyczne!I na dodatek cała ta magia Paryża! Zazdroszczę tak bardzo! :)
    Pozdrawiam i życzę weny x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłaś zacząć od początku. xd
      Ja też mam duszę dziecka, ale nie cierpię wesołych miasteczek, o czym już pewnie wiesz. :D
      Haha, tak, a ona mu powie, że jest w ciąży. ;p Powoli! xd
      Dziękuję ślicznie za opinię! <3
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  5. OEMDŻI!:O To jest takie urocze, kocham takie momenty po prostu<3 I to był odpowiedni moment na wyznanie sobie miłości, nikt tak jak ty nie potrafi zatuszować tego wcześniejszego:P
    Zawsze marzyłam o randce w wesołym miasteczku, można przypomnieć sobie dzieciństwo i te piękne, beztroskie chwile ;)
    Teraz tylko niech miłość kwitnie, chociaż znając ciebie za chwile przywalisz tak, że się nie pozbieram :P
    #nieprzewidywalnaMelosia
    Idę nadrabiać dalej :P
    Weny ile się daaaa!:D
    Ściskam - Lilly <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, widzisz, jam jest ninja! :D xd
      Uuu, zapałka rzuca hasztagami! ;>
      Dziękuję ślicznie za opinię! <3
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  6. Julie i Adam przyjemnie spędzili ze sobą tej czas. musieli się świetnie bawić w tym wesołym miasteczku.

    Dobrze że są pewni swoich uczuć, że wyznali sobie miłość i są szczęśliwi.

    Będę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń