sobota, 15 marca 2014

Rozdział III


-Adam-

              Czułem się cudownie. Spałem. W końcu. Od wielu dni nie miałam czasu, żeby przyłożyć głowę do poduszki. Co prawda było mi trochę niewygodnie i zimno, ale nie zwracałam na to uwagi. Pewnie zostawiłem otwarte okno. W uszach słyszałem cichy szum wody i czułem, że naokoło panuje półmrok. Chciałem przekręcić się na drugi bok, ale gdy tylko ruszyłem ręką, poczułem coś dziwnego. Piach? Co robił piach na łóżku? Odruchowo wytarłem dłoń o spodnie i ziewnąłem, po czym otworzyłem oczy. Liście. Zamrugałem zaskoczony. Co jest? Liście, piach, woda... Ze zmarszczonymi brwiami uniosłem się do pozycji siedzącej. I nagle wspomnienia powróciły. Znajdowałem się na kocu, nad brzegiem Sekwany, a obok siedziała skulona w kłębek Julie i oparta o drzewo, przyglądała mi się z delikatnym uśmiechem na ustach. Zakryłem oczy dłonią i jęknąłem:

- Cholera, ale dałem plamę. Przepraszam cię, Julie. Jestem tak zmęczony, że sam nie wiem, kiedy mnie zmogło. Naprawdę bardzo przepraszam...

       Usłyszałem cichy chichot. Spojrzałem na nią zaskoczony i zapytałem:

- Z czego się śmiejesz? - spytałem.

        Ponownie zachichotała, po czym odpowiedziała:
- Teraz to ty mnie w kółko przepraszasz.

         Zaśmiałem się, bo rzeczywiście przeprosiłem ją już co najmniej dwa razy, ale po chwili znowu przybrałem poważną minę.

- Dlaczego mnie nie obudziłaś? - zapytałem z pretensją. - Na pewno zmarzłaś i w dodatku jest już ciemno... Szlag, która godzina? 

       Próbowałem dostrzec coś na zegarku, który nosiłem na lewym nadgarstku, ale niestety ciemność mi to skutecznie utrudniała.

- Za dwadzieścia jedenasta - odrzekła Julie, po czym dodała: - Po co miałam cię budzić? Tak czy siak przyszłam posiedzieć, a ty się przynajmniej wyspałeś. Bez urazy, Adam, ale wyglądasz jak zombie.

- Dzięki - mruknąłem, udając, że mnie to obraziło. - Za to ty wyglądasz, jak upiór.

        Zaczęliśmy się śmiać. Szczerze? Polubiłem ją. Była miła, zabawna i taka delikatna. Przypomniała mi jakiś kwiat. Nie pamiętałem w tamtej chwili nazwy, ale wiedziałem, że był bardzo ładny. Jeszcze raz przetarłem dłonią zaspane oczy. Zrobiło się cholernie zimno. Nie wziąłem ze sobą żadnej bluzy, bo myślałem, że wyjdę tylko na chwilę. Nie przewidziałem tylko jednej oczywistej rzeczy. Gdy brałem rower, zawsze musiało mnie zanieść gdzieś dalej. Nie potrafiłem usiedzieć w miejscu. Od dziecka gnałem w nieznane i nikt nie był w stanie mnie powstrzymać. W końcu rodzina się przyzwyczaiła, że gdy tylko słońce pojawiało się na niebie, Adam wybywał z domu. 

          Wzdrygnąłem się. Skąd ten okropny wiatr? Przecież było tak ciepło w dzień. Spojrzałem na Julie. Dziewczyna dygotała lekko. Znowu zrobiło mi się głupio. Podniosłem się z koca, wyciągnąłem do niej rękę i powiedziałem:

- Zwijamy się ? Zimno się zrobiło. 

           Kiwnęła głową, podając mi swoją małą dłoń, a ja pomogłem jej wstać. Poczułem, że przez jej ciało przeszedł delikatny dreszcz...ale to pewnie z zimna. Schyliłem się i energicznie zacząłem otrzepywać koc. Złożyłem później w równą kostkę i z uśmiechem na ustach podałem dziewczynie, która odwzajemniła gest, chowając go do torby.

     Poszedłem po swój rower, który postawiłem niedaleko drzewa, przy którym siedzieliśmy. Podniosłem go z ziemi, przełożyłem nogę na drugą stronę ramy i oparłem się o kierownice. Czekałem, aż Julie się zbierze i nagle przyłapałem się na tym, że bezustannie się jej przyglądałem. Speszyłem się lekko, zwłaszcza, że uchwyciła mój wzrok i spłonęła rumieńcem. Przeniosłem spojrzenie na wodę, która kołysała się niespokojnie pod wpływem wiatru. Nie wiedziałem dlaczego, ale podmuch był coraz to silniejszy.

- Idziemy? - Usłyszałem po swojej prawej stronie. 

- Jasne - odrzekłem , wsiadłem na rower i zacząłem jechać powoli, aby Julie mogła za mną nadążyć. Zaśmiała się głośno, bo jechałem jak pijany, żeby się nie przewrócić. Zawtórowałem jej. Nagle gdzieś nie daleko zabrzmiał huczący grzmot i rozniósł się echem po ciemnym niebie. Poczułem na rękach pierwsze krople deszczu. 

- Och, pięknie - mruknąłem wkurzony i zlazłem z roweru. 

- Co się stało? - zapytała zdziwiona dziewczyna. - To tylko kilka kropel deszczu. 

- No tak, tylko, że ja mam do domu około pięć kilometrów. I jak się rozleje na dobre to dostanę porządnego zapalenia płuc.

- Jejku - zmartwiła się Julie. - Co teraz? 

        Roześmiałem się, widząc jej przerażony wzrok.


- Nic, może nie będzie tak źle - odpowiedziałem wesoło. - Chodź, lecimy.

      Przyspieszyliśmy kroku. Ciężko mi było poruszać się biegiem, bo prowadziłem rower, ale innego wyjścia nie miałem. Deszcz się nasilał.

     Gdy dobiegliśmy pod jakąś starą kamienice, lało jak z cebra. Wiatr szarpał naszymi włosami i ubraniami, a po niebie przetoczył się kolejny grzmot. 

- Tutaj mieszkam - powiedziała Julie, starając się zagłuszyć odgłos deszczu.

- Okej, to ja się zmywam - oznajmiłem, uśmiechając się wesoło. Już wsiadłem na rower, gdy nagle dziewczyna powiedziała:

- O nie! - Założyła ręce na piersi i spojrzała na mnie stanowczo - Nie ma mowy, żebyś jechał w taką pogodę. Nie widzisz jak leje? 

- Widzę, ale nie zważaj na fakt, że oboje właśnie mokniemy -zaśmiałem się. - To co twoim zdaniem mam zrobić? Pójść, a z roweru zrobić parasol? 

Parsknęła śmiechem, po czym odrzekła:

- Przecież możesz przeczekać u mnie.

        Spojrzałem na nią lekko zdziwiony. Praktycznie nic o mnie nie wiedziała, a mimo to zapraszała do siebie do domu. Nie byłem żadnym gwałcicielem, ale jakby nie patrzeć dla, niej mogłem okazać się każdym. Mało to teraz takich? Byliśmy dla siebie w sumie obcymi ludźmi, ale poczułem, że znamy się od lat. Dlaczego? Nie wiedziałem. To było dziwne.

- Jesteś tego pewna ? - zapytałem, ścierając wodę, która zalewała mi oczy i usta.

- Tak - odrzekła zdecydowanym tonem, po czym weszła po kilku schodach otworzyła drzwi i przytrzymała je tak, abym mógł wprowadzić rower. Wniosłem go na klatkę schodową i postawiłem w małym zakątku koło jakichś drzwi. Miałem nadzieję, że nikt mi go nie ukradnie. Poszedłem za Julie, która właśnie otwierała drzwi do swojego mieszkania. Speszony, stanąłem za nią.

        Nie bardzo wiedziałem, jak miałem się zachować. Szczęknął klucz w zamku, a dziewczyna otworzyła drzwi. Wszedłem za nią do małego, czystego przedpokoju i dwoma ruchami nóg, ściągnąłem trampki, aby nie zabrudzić podłogi. Dziewczyna zrobiła to samo, odrzuciła mokrą torbę na szafkę i powiedziała:

- Usiądź sobie w salonie, a ja pójdę ci poszukać jakichś suchych ubrań. Nie jestem pewna, ale chyba brat coś kiedyś u mnie zostawił. 

- Nie no, co ty! - zawołałem, kręcąc głową. - Nie rób sobie kłopotu, ja tylko chwilę poczekam i jadę.

- To żaden kłopot - odrzekła natychmiast z miłym uśmiechem na ustach. - Zaraz wracam, a ty idź sobie siąść. 

          Odwróciła się i zniknęła za drzwiami, a ja poszedłem powoli we wskazanym kierunku, co chwila odgarniając z oczu mokre włosy. Usiadłem na kanapie i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Było jasne, czyste i przyjemne dla oka. Jako architekt, to lubiłem najbardziej - ład. W bałaganie nie potrafiłem myśleć ani się skupić.

                  Nie minęło dziesięć minut, gdy Julie wróciła do salonu. Niosła na rękach jakieś ubrania, sama już się ogarnęła. Miała na sobie za dużą czarną koszulkę i jasne dżinsy, a wilgotne włosy związała w koński ogon.

- Proszę bardzo, tutaj są spodnie i koszulka mojego brata. Myślę, że będą pasować - powiedziała, podając mi odzież. - Łazienka jest po lewej w korytarzu, a na pralce zostawiłam ci czysty ręcznik. Te mokre ubrania powieś na sznurkach nad wanną, szybciej wyschną.

- Tak jest, pani generał! - zaśmiałem się, udając, że salutuje.

           Udałem się do łazienki z szerokim uśmiechem na ustach. 

- Julie -

               Stałam po środku salonu i przyciskałam ręce do palących policzków. Serce waliło mi jak młotem, a na czoło wystąpił zimny pot. Jezu kochany... Adam był u mnie w domu, a do tego sama go zaprosiłam. Nie miałam pojęcia jak się zachowywać, z nerwów zaczął boleć mnie brzuch. Oddychałam głęboko, by choć trochę się uspokoić do powrotu chłopaka. Nie chciałam, żeby wziął mnie za idiotkę, zwłaszcza, że od początku naszego spotkania starałam się być bardzo na luzie. Cieszyłam się, że nie zna moich myśli, które rozpaczliwie krążyły wokół jego pięknego uśmiechu i błyszczących, ciemnych oczu. Na pewno by się zdziwił i mocno przeraził. 

- Dasz radę - szepnęłam z zaciśniętymi zębami.

              Odgarnęłam niesforne włosy z czoła, po czym poszłam do kuchni. Miałam nadzieję, że Adam lubi kakao, bo pomyślałam, że dobrze będzie się ogrzać. Wyjęłam wszystko, co było mi potrzebne i zaczęłam przygotowywać aromatyczny napój. Nagle usłyszałam, że drzwi od łazienki się otwierają. Upuściłam łyżeczkę, a mleko popłynęło po blacie. Czując gorąco na twarzy szybko wytarłam rozlany napój, a Adam wszedł do pomieszczenia. Z w miarę swobodnym uśmiechem na ustach odwróciłam się i podałam mu kubek. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, ale przejął naczynie.

- Co to? - zapytał zaciekawiony. Aby mu odpowiedzieć, musiałam się poważnie zastanowić, co to rzeczywiście było. Jego wygląd niebywale mnie rozpraszał. Ciemne włosy sterczały mu we wszystkie strony, a koszulka opinała się na umięśnionych ramionach. Parodniowy zarost delikatnie odznaczał się na jego mocno zarysowanej szczęce, a ciemne oczy patrzyły z rozbawieniem spod uniesionych brwi.

- Kakao - wyjąkałam w końcu. - Pomyślałam, że dobrze będzie się rozgrzać. 


- Och, dziękuję bardzo - odrzekł chłopak, upijając łyk napoju.



                 Nagle światło zamrugało kilka razy i zgasło, a w naszych uszach zabrzmiał kolejny grzmot. W egipskich ciemnościach usłyszałam tylko swoje ciche westchnięcie. O cholera...



____________________________________
Beta - Dusia


Hej! ^^
Kolejny rozdział zawitał na tego bloga, a moja wena mnie ostatnio przeraża xd Ale to chyba dobrze :D
Końcówka tego rozdziału jest zemstą dla kilku osób, które kończą swoje w takich momentach z napięciem. Tak, tak Wy dobrze wiecie, o kim ja mówię !
Nowy szablon pochodzi z WG od Renfri i mnie oczarował ^^ A autorką nowego, cudownego zwiastuna jest Naomi. Znajdziecie go w zakładach, powiedzcie czy Wam też się, aż tak podoba :)
Kolejny rozdział w okolicach Prima Aprilis :D
Pozdrawiam ^^