sobota, 17 maja 2014

Rozdział V

- Adam -

     Leżałem na łóżku w swojej sypialni  i bezmyślnie wpatrywałem się w sufit. Czułem, że coś w moim życiu było zdecydowanie nie tak. A to uczucie towarzyszyło mi od dwóch tygodni, kiedy to wyznaliśmy sobie z Julie...miłość? No właśnie. Wtedy...nie wiedziałem, jak to się stało. Po prostu powiedziałem to, co czułem w danej chwili, patrząc na jej piękną twarz. Ale gdy głębiej się nad tym wszystkim zastanowiłem nie było już tak pięknie. Oboje znajdowaliśmy się w dziwnym położeniu. 

     Dzień po naszym pocałunku spotkaliśmy się w kawiarni u moich dziadków. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Byliśmy jeszcze bardziej skrępowani niż wcześniej. Usiedliśmy przy stoliku, jak najdalej od siebie. Zamówiłem kawę i sączyliśmy ją powoli, co chwila wymieniając jakieś uwagi o pogodzie. Po godzinie rozstaliśmy się, nie dając sobie nawet całusa w policzek. Chyba każda normalna para powinna tak robić, prawda? Tylko że ja nie potrafiłem przyzwyczaić się do myśli, że jesteśmy parą. My nawet nią nie byliśmy.

     Z frustracją odrzuciłem kołdrę, bo było mi za gorąco. Usiadłem na łóżku i przeczesałem włosy dłonią, a moje spojrzenie powędrowało do otwartego okna. Światło księżyca rzucało na podłogę długą smugę, w której wyraźnie widać było drobinki kurzu. Wstałem i wyszedłem na balkon w samych bokserkach. Nawet noce tego lata były niesamowicie gorące. Oparłem się o chłodną balustradę, wpatrując się w pięknie oświetloną Wieżę Eiffla. Lubiłem swoją ciasną kawalerkę, miała piękny widok na ten francuski zabytek. 

     Nie znałem jej. Wiedziałem tylko, jak się nazywa, gdzie mieszka i w jakim zawodzie pracuje. Z wyjątkiem tego mogłem tylko stwierdzić jaka jest z charakteru, a to nie do końca mogło być prawdziwe. Musiałem to jakoś odkręcić. Po prostu musiałem.

Och, wkopałeś się Adam i to strasznie...

- Julie -

        Zerwałam się z łóżka i szybkim krokiem poszłam do kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki, ówcześnie rozlewając ją na blat, po czym upiłam duży łyk. Oparłam się o stół i zamknęłam oczy. Szlag, szlag, szlag. Co ja najlepszego zrobiłam?! Dlaczego nie potrafiłam utrzymać języka za zębami? Moje relacje z Adamem zepsuły się już do reszty. Nie potrafiłam z nim zamienić kilku słów z tą swobodą, którą czułam przy pocałunku. 

       Zjechałam powoli na podłogę i zaczesałam włosy do góry. Nie miałam bladego pojęcia, co dalej. Przegięliśmy oboje. Widziałam to w oczach Adama przy naszym ostatnim spotkaniu. Baliśmy się siebie jeszcze bardziej niż wcześniej. 

      Wpatrzyłam się w księżyc za oknem. Świecił tak jasno... Podniosłam się i jak zaczarowana poszłam na balkon. Oparłam się o balustradę, stwierdziwszy, że jak czegoś nie zrobię to zwariuje. Oboje zwariujemy. 

Następnego dnia

- Adam - 

         Podjechałem na rowerze pod kawiarnię moich dziadków. Spojrzałem na zegarek i stwierdziłem, że jestem dziesięć minut przed czasem. Z Julie umówiłem się tu na siedemnastą. Przypiąłem pojazd do barierki, po czym wbiegłem do środka. Nie było zbyt wielu ludzi, większość korzystała z ładnej pogody. Babcia stała za ladą i układała kwiaty w wazonikach, które miały wylądować na stolikach. Zauważyła moje przybycie, po czym jej twarz rozjaśniła się łagodnym uśmiechem. Unosząc kąciki ust do góry, zbliżyłem się do niej. Przytuliła mnie mocno ponad blatem.

-Ech, dziecko, jeszcze trochę, a zostaną z ciebie same kości. Czy ty w ogóle coś jesz? 

- Tak, Babciu, oczywiście - odrzekłem zrezygnowany i usiadłem na wysokim krzesełku.

- Podać ci coś do picia, kochanie? - zapytała pieszczotliwie.

- Jeśli możesz, poproszę soku - odrzekłem z uśmiechem. 

     Kochałem ją całym sercem. Tak samo jak dziadka. Oni mnie wychowali, otworzyli oczy na świat, poprowadzili za rękę, zastępując mi rodziców... Byli dla mnie bardzo ważni i nie wiem czy dałbym sobie radę bez nich. Wręcz byłem pewien, że nie.

- Proszę bardzo - powiedziała kobieta, podając mi szklankę z chłodnym napojem. Podziękowałem, po czym wypiłem pół soku za jednym razem. Było tak strasznie duszno.

      Zapatrzyłem się w jakiś nieokreślony punkt. I co ja jej powiem? "Przepraszam cię, Julie, ale to twoja wina?". Westchnąłem głośno i spuściłem głowę, co nie umknęło uwadze Babci.

- Czekasz na Julie? - zapytała obojętnym tonem, obserwując mnie kątem oka i biorąc się za układanie serwetek.

- Tak - Mimowolnie jęknąłem. - Babciu, pomóż mi... Nie mam już pojęcia, co robić.

        Kobieta obrzuciła mnie badawczym spojrzeniem, a ja stwierdziłem, że pęknę jak się komuś nie wygadam. Odetchnąłem głęboko i opowiedziałem jej wszystko po kolei. Słuchała uważnie, nie przerwawszy mi ani razu. 

- A ty uważasz, że za szybko to wszystko poszło, tak? - zapytała na koniec.

- No tak... - zająknąłem się zaskoczony. - A ty nie? 

      Babcia pokręciła głową z uśmiechem.
 
- Oj, Adaś, Adaś - powiedziała rozbawiona. - Co wam przyszło do głowy, żeby mówić sobie takie rzeczy? Po...ilu?... Trzech dniach znajomości? 

     Zmarkotniałem.

- To nie moja wina, jakoś tak samo wszystko poszło! - zawołałem z frustracją, oczekując wsparcia. Ale kobieta tylko spuściła wzrok na swoje wcześniejsze zajęcia i z uśmiechem na ustach, kazała mi się odwrócić. Posłuchałem jej. 

       Przy drzwiach niepewnie stała Julie. Bardzo ładnie wyglądała. Miała na sobie delikatną, błękitną sukienkę do kolan i czółenka na niewysokich obcasach. Odetchnąłem głęboko i wytarłem spocone dłonie o przód koszuli. Podobała mi się. Na prawdę. Ale nie wiedziałem, czy kiedykolwiek się w niej zakocham.

Było o tym myśleć wcześniej, durniu.

     Pomyślałem, idąc w jej kierunku. Stanąłem kilka kroków od dziewczyn i postanowiłem się w końcu odważyć.

- Julie - zacząłem niepewnie - posłuchaj, ja...

- Nie, Adam, to ty posłuchaj! - przerwała mi stanowczo. Zaskoczony zamilkłem. - Wtedy... No tego dnia, gdy padał deszcz i Ty byłeś u mnie... Wiesz kiedy! - kontynuowała szybko, plącząc się i jąkając. Byłem nie mniej zdenerwowany jak ona.  - Wtedy... Za szybko poszło. Tak jakoś na ciebie naskoczyłam, sama nie wiem dlaczego nie potrafiłam ugryźć się w język. Podobasz mi się, ale... Może zwolnijmy? Dajmy sobie trochę czasu. Bo... Nie czuję tego... Tego, co powinnam czuć, będąc w szczęśliwym związku. Zaprzyjaźnijmy się, poznajmy lepiej. Przepraszam za tamto, musiałeś być nieźle przerażony.

      Stałem, nie wiedząc, co powiedzieć. Ona powiedziała wszystko, co kłębiło się we mnie. Właściwie to samo chciałem jej zakomunikować tylko nie za bardzo wiedziałem jak. Przeczesałem włosy dłonią i uśmiechnąłem  się.

- Wyjęłaś mi to z ust. Julie, ja też chciałem cię przeprosić. Powiedziałem to, bo wtedy poczułem do ciebie coś...dziwnego. Sam nie wiem, co to było. Dlatego dajmy sobie trochę czasu, co?

       Widziałem, że dziewczyna poczuła niewysłowioną ulgę. Spojrzała na mnie śmielej z uśmiechem na ustach. Jej oczy były takie piękne...

- To może zaczniemy już dziś? - zapytałem, śmiejąc się cicho. 

- Co? - zapytała zaskoczona.

- Poznawać się lepiej - odrzekłem pogodnie. - Chodź, pójdziemy na spacer. 

       Wziąłem ją delikatnie za rękę i przepuściłem w drzwiach. Przez ten ułamek sekundy, gdy ona Julie wychodziła na zewnątrz, ja odwróciłem się do Babci. Uniosłem kciuk do góry i mrugnąłem. Kobieta z uśmiechem pokręciła głową, po czym mi pomachała. 

________________________________________

Dobry wieczór! ^^
Ha! Wyrobiłam się zanim minął miesiąc! Tak się starałam i się udało. 
To tak... Ja Was muszę przeprosić. W tamtym rozdziale poszłam za szybko. Było już późno, chyba sama dałam porwać się tym emocjom i skończyło się, tak jak się skończyło. Ale czasu nie cofnę, rozdziału usuwać nie będę. Dlatego też nasze słodkie gołąbeczki troszkę przyhamowały :D
Mam nadzieję, że nie wyszło sztucznie. Zresztą! Uczymy się na błędach, prawda? :)
Uzupełniłam bohaterów. ^^ Ten pan na końcu to przyjaciel Adama, pojawi się w kolejnym rozdziale. 
Jestem pod wpływem Niezgodnej i musiałam wykorzystać tego aktora xd Jest tak nieziemsko przystojny! ^^
Do zobaczenia <3