sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział IV

- Julie -

         Stałam sparaliżowana pośród ciemności. Było mi duszno i gorąco, a całe moje ciało było spięło się jak przed ucieczką. Starałam się oddychać głęboko, ale z każdym oddechem do moich nozdrzy docierał subtelny zapach jego perfum. Serce waliło mi oszalałe. Usłyszałam głębokie westchnienie naprzeciwko siebie i coś, jakby nerwowe wsadzenie rąk do kieszeni. 

- Szlag by to - odezwał się Adam . W jego głosie wyczułam irytację i...przerażenie? 

Chciałam się odezwać, ale głos uwiązł mi w gardle. Usłyszałam, jak chłopak nerwowo przenosił ciężar ciała z jednaj nogi na drugą.

- Emm... Gdzie masz bezpieczniki? Może uda się coś z tym zrobić. 

Dobra, utknęłam. W tamtej chwili nawet nie wiedziałam jak się nazywam, a on się mnie pytał o bezpieczniki. Brawo. 

- Och... - westchnęłam zagubiona. - Chyba w przedpokoju. 

- Chyba? - zaśmiał się nerwowo Adam. Pewnie chciał rozładować nacięcie. - Mieszkasz tu i nie wiesz gdzie, co masz? 

- Nigdy nie byłam zmuszona zaglądać w bezpieczniki. - Postanowiłam mu pomóc i nie stać jak słup soli. Założyłam kosmyk włosów za ucho i postanowiłam znaleźć latarkę. Zrobiłam krok do przodu, ale nie przypuszczałam, że Adam stał tak blisko. Wpadłam prosto na niego, czołem uderzając o jego klatkę piersiową. 

- Ach! Przepraszam - zawołałam i odskoczyłam od niego jak poparzona. Chłopak zrobił to samo. Gdybym wtedy zemdlała, nie zdziwiłabym się. Kręciło mi się w głowie, a gorąco buchało na twarz potężnymi falami. 

Och, ogarnij się, Julie - przemknęło mi przez myśl. 


          Po chwili poruszyłam się. Wyciągnęłam ręce przed siebie, aby na nic nie wpaść. Na Adama już nie natrafiłam. Musiał się odsunąć się dalej. Zaczęłam stawiać małe kroczki, mając nadzieję, że kierowałam się w stronę szafek. Wymacałam uchwyt jej z nich i pociągnęłam. Po kilku minutach grzebania pośród rzeczy, znalazłam to czego szukałam. Przycisnęłam mały guziczek, a na podłogę padła wąska smuga światła. Uniosłam latarkę nieco wyżej i natrafiłam na swojego towarzysza. Stał niepewnie w salonie, trzymając kubek w dłoniach. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.


- Jeśli nadal chcesz sprawdzić bezpieczniki, to z tym będzie Ci lepiej.

- Och, dziękuję - odrzekł Adam, przejmując ode mnie urządzenie i mrugając łobuzersko.

Nie rumień się, idiotko.


             Na szczęście chłopak się odwrócił, odstawił kubek na stolik i skierował swe kroki do przedpokoju. Podążyłam za nim. Adam zaczął szukać bezpieczników, świecąc latarką po ścianach.


- Mam je! - zawołał rozbawiony. - Widzisz? Bezpieczniki to ta skrzyneczka obok szafy.

- Pff, elektryk się znalazł! - odpowiedziałam, pokazując mu język. Oparłam się o framugę drzwi i z rękami założonymi na piersi, obserwowałam jego poczynania.

             Rozejrzał się dookoła, po czym zabawnie uniósł palec do góry, jakby wpadł na jakiś pomysł. Wrócił do kuchni, a ja obejrzałam się za nim zdziwiona. Po chwili przyszedł, niosąc taboret. Uśmiechnął się do mnie, postawił mebel pod bezpiecznikami, po czym na niego wszedł. Otworzył małą przezroczystą klapkę i zaczął energicznie grzebać we wnętrznościach małej skrzynki.

- Cholera - mruknął. - Tutaj jest wszystko w porządku, na dworze musiało gdzieś grzmotnąć.

- Och, to niedobrze - zmartwiłam się. - Jesteś pewny, że tutaj jest okej?

- Raczej tak, ale mogę sprawdzić jeszcze raz - roześmiał się chłopak. Ponownie zaczął coś sprawdzać i przekręcać. Uniosłam rękę i poprawiłam włosy. W pewnej chwili spojrzałam w prawo i... wrzasnęłam przerażona na widok własnego cienia.

- Co się stało?! - usłyszałam przestraszony głos Adama, a po chwili głośny huk i przewracający się taboret.

Matko boska!

- Cholera jasna, psia krew! - zaklął chłopak, a ja słyszałam jak próbował zebrać się z podłogi.

         Nagle światło zamrugało i zapaliło się. Zamrugałam zdezorientowana, próbując przyzwyczaić oczy do nagłej jasności. Spojrzałam w dół i zobaczyłam Adama, który leżał jak długi na ziemi i trzymał się za czubek głowy. Przyklęknęłam przy nim przerażona.

- Nic ci nie jest? - zapytałam, nie wiedząc czy pomóc mu wstać, czy może pobiec po lód.

          W odpowiedzi chłopak jęknął z bólu, po czym zapytał, patrząc na mnie z wyrzutem:

- Dlaczego krzyczałaś?

Julie, powiedz mu prawdę, nie zwracając uwagi na to, jak bardzo jesteś głupia. 


- Eee... - Z zakłopotaniem rozczochrałam sobie włosy z tyłu głowy. - Chyba przestraszyłam się własnego cienia.


         Adam zamrugał i spojrzał na mnie spod uniesionych brwi. Poczułam się jak idiotka. Nawet nie chciałam wiedzieć, jakie myśli chodziły mu po głowie. Spuściłam wzrok na kolana, zagryzając wargę z zakłopotaniem. Nie miałam pomysłu, co zrobić ani co powiedzieć. Nagle usłyszałam głośny śmiech chłopaka i zdezorientowana uniosłam głowę. Usiadł, schował twarz w dłoniach i śmiał się głośno, nie zwracając uwagi na moje osłupienie. Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem i nie pojmowałam o co mu chodziło. Nie powinien mnie wyzwać, za to, że zrobił sobie krzywdę przez taki absurd?

- O cholera, ale mnie rozłożyłaś - wykrztusił w końcu, odgarniając włosy z czoła. Spojrzał ciepło w moje oczy, a ja postanowiłam zebrać się na odwagę i zapytać.

- Niby czym?

       Chłopak udał, że nad czymś się głęboko zastanawia, a ja mimowolnie się roześmiałam. Znów poczułam, jak moje serce rwało do niego. Tak samo, jak i każda cząsteczka mojego ciała.

- Dlaczego ty się tak mnie boisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Zatkało mnie. Matko, czy to naprawdę aż tak widać? Spojrzałam na niego wystraszona, a on dodał:

- Przez te twoje nerwy sam zacząłem się stresować. Tylko że ja nie gryzę, Julie. Naprawdę.

          Widziałam, że znowu powstrzymuje śmiech, ale spojrzeniem, którym mnie obdarzał było pełne ciepła i...czegoś jeszcze. Wstałam szybko, po czym powiedziałam:

- Chcesz może lodu? Pewnie będziesz miał porządnego guza.

           Adam podniósł się i podążył za mną do kuchni. Z wielką gulą w gardle podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej kilka małych kostek. Zawinęłam je w czystą ściereczkę, cały czas czując na sobie wzrok chłopaka. Odwróciłam się i zobaczyłam, że opierał się o przeciwległy blat. Podałam mu opatrunek, który przyłożył sobie go głowy. Syknął głośno, zaciskając powieki, a ja zagryzłam wargi z poczucia winy.

- Nie odpowiedziałaś mi - odezwał się w końcu, otwierając oczy.

       Zadrżałam.

- Nie wiem, co ci odpowiedzieć. - odrzekłam, nie patrząc mu w oczy.

         Zdawałam sobie sprawę, że nie mogłam odwlekać prawdy w nieskończoność. To, że kiedyś by się dowiedział było nieuniknione, a ja w końcu zdołałam śmiało stwierdzić sama przed sobą, że byłam w nim  zakochana. W jego ciemnych oczach, głosie, uśmiechu, zapachu... Nie próbowałam nawet powstrzymywać tego uczucia, bo było zbyt silne. Doszłam do wniosku, że musiałam zebrać się na odwagę i wyznać chłopakowi swoje ucz, ale bałam się cholernie jego reakcji. Znaliśmy się kilka dni, a ja mu nagle mówię, że się w nim zakochałam? Uzna mnie za wariatkę, ale już trudno. Nie mogłam.

- Posłuchaj, Adam...- zaczęłam niepewnie i w końcu odważyłam się na niego spojrzeć. Stał, cierpliwie czekając, aż się odezwę. Spoglądał na mnie, a ja czułam, że zaraz zemdleję.

Cholera jasna, w co ja się wpakowałam...


- Muszę ci coś powiedzieć. - Założyłam ręce na piersi, żeby się nie spoliczkować. Miałam na to ogromną ochotę. - Od jakiegoś czasu...właściwie od naszego pierwszego spotkania...czuję, że...


         Zaczęłam się plątać, gubić i zacinać. Adam patrzył na mnie i mimo, że wyglądał na poważnego w jego oczach igrały rozbawione iskierki.

- Boże, dlaczego to jest takie trudne! - Zawołałam sfrustrowana. - Zakochałam się w tobie i czuje, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą pod słońcem.

          Te słowa wymknęły się same, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Zapanowała pewna napięcia cisza. Spuściłam ponownie głowę, bliska płaczu. Wiedziałam, że się upokorzyłam, cholera, wiedziałam...

        Nagle poczułam, że jego dłonie znalazły się na moim pasie. Poderwałam głowę i posłałam mu zaskoczone spojrzenie. Był bardzo blisko i śmiało patrzył mi w oczy. Pod wpływem jego spojrzenia nogi ugięły mi się w pół.

- To ja ci powiem. Też się w tobie zakochałem. Od pierwszego wejrzenia. Gdy tylko zobaczyłem cię w kawiarni moich dziadków. Wydawałaś mi się taka delikatna i ciekawa świata. Czułem, że to ty, właśnie ty. Nie potrafiłem tego powiedzieć przed samym sobą.

              Z każdym słowem Adama, mój rumieniec się pogłębiał. Cholera jasna, dlaczego on mi tego wszystkiego wcześniej nie powiedział? Drżałam przy każdym jego spojrzeniu, przy każdym przypadkowym dotyku...Szczerze? W tamtej chwili byłam najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, nie czując wcześniejszego skrępowania. Położyłam mu dłonie na uszach i oparłam się czołem o czoło chłopaka. Odwzajemnił uśmiech, cały czas ciasno mnie trzymając.

- Teraz jesteś tylko mój. Mój na zawsze... Ty mój, Adamie. - wyszeptałam, czując, że stykamy się nosami.

         W pewnej chwili poczułam oddech Duranda na swoich ustach. Wplątałam palce w jego gęste włosy i delikatnie musnęłam pełne wargi chłopaka. Pod wpływem mojego dotyku rozchyliły się, a ja czując, że wszystko jest na właściwym miejscu przesunęłam językiem po jego górnej wardze. Odwzajemnił pocałunek, całując mnie czule i powoli. Miałam wrażenie, że jestem najpiękniejszą dziewczyną na całym świecie. Kochałam go i wiedziałam, że on też mnie kocha. Nic więcej nie było mi potrzebne do szczęścia.
_________________________________________
Beta - Dusia


Witam państwa! ^^
Nie bić! Ja mam tutaj bardzo mocne alibi, dlaczego rozdział jest tak późno! Najpierw szkoła postanowiła, że mnie wykończy, a później do mojego domu zawitał mały szkrab. <3 W końcu mam swojego wymarzonego pieska. Mały jest taki kochany i tak strasznie psoci, że poświęcałam mu prawie całą swoją uwagę. Musiałam się jeszcze przestawić na jego tryb porannej toalety (szósta rano, czasami nawet piąta) i przez kilka pierwszych dni chodziłam jak zombie xd Ale już się przyzwyczaiłam, wszystko wraca na swoje miejsce. Co do rozdziału? Sami oceńcie. Był dla mnie bardzo ciężki do napisania, bo Julie strasznie dużo myślała i analizowała xd Strasznie się zmęczyłam, pisząc to, ale na szczęście już przez to przebrnęłam xd
Wybaczcie spolszczone zdrobnienie imienia Adam, ale Adaś tak bardzo mi się podoba, że nie potrafiłam się powstrzymać. ^^
Kolejny rozdział postaram się dodać w długi weekend majowy (:
Rozdział na You're my dream powinien pojawić się na dniach.
A, kochani! Wszystkiego najlepszego z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych! <3 Smacznego jajka i dni spędzonych w gronie najbliższych ^^
Trzymajcie się! <3