niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział XIII

- Adam -

   Weszliśmy do naszego wspólnego mieszkania, zmęczeni, ale szczęśliwi jak nigdy. Była trzecia nad ranem, wesele skończyło się dosłownie kilkanaście minut temu. Od razu przyjechaliśmy do domu. Szczerze powiedziawszy miałem już dosyć tego cholernego garnituru, a widziałem, że Julie też się męczy w sukni ślubnej, który była już dość mocno przybrudzona od dołu. Zamknąłem za nami drzwi i pierwsze, co zrobiłem, to ściągnąłem z siebie marynarkę i rozwiązałem krawat. Widziałem, że moja żona (jejku, jak to dziwnie brzmi...) mocuje się już z zamkiem sukienki, jednocześnie próbując odpiąć paski wysokich butów. Uśmiechnąłem się, po czym powoli podszedłem od tyłu by jej pomóc z suwakiem. Rozsunąłem go powoli, po czym musnąłem opuszkami palców jej odkryte plecy.

- Dziękuję - szepnęła, odwracając do mnie delikatnie głowę. Przytrzymywała przód sukienki  rękoma tak, aby się z niej nie zsunęła. 

    Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, po czym objąłem ją w talii i delikatnie obróciłem do siebie przodem. Zagryzła wargi, patrząc mi w oczy. Odgarnąłem jej z twarzy jakiś zbłąkany kosmyk włosów, który wydostał się już dawno z wytwornego koka. Powoli zbliżyłem swoje usta do jej warg, po czym delikatnie je musnąłem. Odwzajemniła pocałunek, ale po chwili odsunęła się ode mnie delikatnie.

- Najpierw łazienka, kochanie - powiedziała, uśmiechając się do mnie. - Ja pierwsza!

   Roześmiałem się. 

- No dobrze, to leć. Ja pościelę nasze małżeńskie łoże - mrugnąłem do niej, po czym poszedłem do sypialni. 

    Ustałem w drzwiach jak wmurowany. Dziecinnie obejrzałem się na drzwi wejściowe, sprawdzając, czy czasem nie pomyliliśmy mieszkań. Nie, wszystko się zgadzało... Usłyszałem z łazienki, jak Julie napuszcza wodę do wanny. Pokręciłem z niedowierzaniem głową, po czym zbliżyłem się do łóżka. Było zaścielone białą, jedwabną pościelą. Przy wezgłowiu leżało mnóstwo ozdobnych poduszeczek, jaśków i tym podobnych. Na etażerkach, komodzie, stoliku i właściwie większości mebli, stały świeczki, w różnych optymistycznych kolorach. Dominowała biel. Mało tego - ktoś rozsypał wszędzie płatki czerwonych róż. Na środku łóżka leżał też ich pokaźny bukiet. Potarłem sobie tył głowy z bezradności. Kto to zrobił? Nagle na swojej szafce nocnej zauważyłem jakąś kartkę złożoną na pół. Wziąłem ją szybko do ręki i zacząłem czytać.

To dla Was, kochane gołąbeczki. Żeby ta noc poślubna była jedyna w swoim rodzaju. Nie pytajcie, jak to zrobiliśmy, wymknęliśmy się na chwilkę z wesela. Mam nadzieję, że się nie pogniewacie. =) 

Liliane

PS. Zapal świeczki, idioto.

Michel

   Gapiłem się na ten świstek jak zahipnotyzowany. Okej... Nie będę wnikał.  Uśmiechnąłem się i, kręcąc głową, jeszcze raz obrzuciłem wzrokiem całe pomieszczenie. Spisali się, nie ma co. Odłożyłem kartkę z powrotem na miejsce, po czym rozejrzałem się za czymś, czym mógłbym zapalić te świeczki. Jak na złość nic, nie zostawili. Zdenerwowany, poszedłem przegrzebywać kuchnię w poszukiwaniu pudełka zapałek.

- A zapalniczki to już zostawić nie mogłeś, idioto - mruczałem, gmerając w szufladzie. 

    Po kilku minutach szukania znalazłem to, czego szukałem. Wróciłem do sypialni i zabrałem się za zapalanie tych wszystkich świeczek i świeczuszek. Skąd oni tyle tego wzięli? Kiedy skończyłem, Julie akurat wyszła z łazienki. Stanęła w drzwiach, tak jak ja wcześniej i zaniemówiła. Omiotłem wzrokiem jej postać, jak zaczarowany. Miała na sobie satynową koszulkę na ramiączka, która sięgała jej przed kolana. Włosy miała rozpuszczone i mokre. Patrzyła na pomieszczenie z lekko uchylonymi ustami, co tylko dodawało jej uroku.

- Kto to zrobił? -  wyszeptała, delikatnie wskazując na łóżko.

    Bez słowa podszedłem i podałem jej kartkę. Odchrząknąłem, kiedy ustałem obok niej. Czułem się jakoś dziwnie zniecierpliwiony. Przeczytała ją szybko, a na jej pełnych wargach wykwitł szeroki uśmiech.

- Uch, do końca życia im się za to nie odwdzięczymy - zachichotała, rozglądając się dookoła. - Idziesz do tej łazienki? 

- Tak, tak - mruknąłem, po czym poszedłem wziąć szybki prysznic. W przelocie musnąłem palcami jej biodro. 

- Julie - 

   Z szerokim uśmiechem na ustach, wczołgałam się powoli na łóżko. Położyłam się po środku i poczułam tę cudowną ulgę. Po całym dniu tańczenia i stresu, wreszcie mogłam odpocząć. Przeciągnęłam się, ziewnęłam, po czym wbiłam wzrok przed siebie. Słyszałam, jak Adam odkręca wodę, a ta uderza cicho o dno wanny. Mój uśmiech poszerzył się. Przypomniał mi się liścik przyjaciół... Noc poślubna. Hm, brzmi kusząco. Przetarłam oczy dłonią i cierpliwie postanowiłam czekać na ukochanego. Przed oczami stanął mi moment, w którym się poznaliśmy. Zachichotałam. Oj, niezła łamaga ze mnie była.

- Adam! - zawołała pani Blanc z radością. - Siadaj, kochany, zaraz coś ci podam. Julie, skarbie, to jest Adam, mój wnuk.


Zamarłam. Od kiedy ta pani miała wnuka? Przychodzę tutaj od bardzo dawna, a nigdy wcześniej go tutaj nie widziałam. Chłopak usiadł obok mnie, odłożył papiery na blat i wyciągnął do mnie rękę, uśmiechając się serdecznie.


- Adam Durand - powiedział z wesołym błyskiem w oku. Odwzajemniłam uśmiech, czując dziwne szarpnięcie w piersi.


- Miło mi, Julie Cartier. - I już chciałam podać mu rękę, ale podnosząc ją do góry nieuważnie zahaczyłam o swoją filiżankę z kawą. Naczynie przewróciło się, a płyn popłynął na jego spodnie i koszulę. Złapałam się za usta.


- Tak bardzo cię przepraszam, nie chciałam! - wyjęczałam przerażona, złapałam serwetki podawane przez panią Blanc, która o dziwo była rozbawiona i przyglądała nam się uważnie, po czym rzuciłam się ratować jego koszulę, nie zważając większej uwagi na jakieś tam papiery. Nawet nie wiedziałam, czy ucierpiały.


- Naprawdę tak bardzo, bardzo mi przykro! - Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Wycierałam jego ubranie, co nic nie dawało, bo plama nie zniknęła.


- Dziewczyno, spokojnie! - zaśmiał się Adam, zabierając delikatnie moje ręce. - To tylko ciuchy. Gdyby to były moje projekty, to wtedy zamieniłbym się w prawdziwego mordercę.


Spojrzałam mu w oczy, a on się do mnie uśmiechnął. I tym uśmiechem podbił moje serce na zawsze, nawet o tym nie wiedząc.


    Ponownie się zaśmiałam, przypominając sobie tamten moment. Przejechałam opuszkiem palców po ustach, po czym uniosła się na łokciu i wyjrzałam na korytarz. Słyszałam, że woda już nie leci. Po chwili drzwi od łazienki się otworzyły. Adam przyszedł do sypialni w samych bokserkach, z ręcznikiem przezrzuconym przez prawe ramię i z mokrymi, zmierzwionymi włosami. Mimowolnie westchnęłam, patrząc na jego umięśnione ciało. Nadal nie mogłam uwierzyć, że jest tylko mój już na zawsze. Uśmiechnął się do mnie, po czym rzucił trzymany w rękach garnitur na podłogę. Ręcznik przewiesił przez dolną poręcz łóżka, po czym powoli wszedł na łóżko na czworaka. Poprawiłam się na poduszkach i zalotnie się do niego uśmiechnęłam. 

- Noc poślubna? - zachichotał, znajdując się nade mną i cmokając w nos. 

- Już raczej dzień - zaśmiałam się, patrząc w okno. Powoli zaczynało już świtać.

- A kogo to obchodzi - wymruczał, całując powoli moją szyję. Położyłam dłonie na jego ramionach i przymknęłam powieki. Czułam zapach jego dezodorantu i pasty do zębów. 

     Westchnęłam, kiedy zjechał na mój dekolt i cały czas pieścił go pocałunkami. Podniósł powoli lewą rękę i delikatnie opuścił mi ramiączko na prawym ramieniu. Mimowolnie zachichotałam, a on mi zawtórował. Poczułam jego oddech tuż nad piersiami. Zadrżałam pod jego wpływem. Błądziłam dłońmi po jego plecach, delikatnie śledząc ich fakturę. W pewnym momencie, chłopak zrobił taki ruch, jakby chciał zsunąć ze mnie koszulkę, ale widziałam, że się waha. Spojrzał na mnie niepewnie, a ja tylko ujęłam jego twarz w dłonie i złożyłam na jego ustach długi pocałunek. Wziął to za przyzwolenie, bo ten gest właśnie nim był. Nie wstydziłam się przed nim swojego ciała, wiedziałam, że kocha mnie taką, jaka jestem. Odwzajemniał pocałunek, zsuwając ze mnie cienki materiał. Uniosłam się delikatnie, aby mu to ułatwić. Po chwili moje odzienie wylądowało na podłodze, a ja ciaśniej objęłam swojego partnera, nie przestawjąc go całować. Po kilku sekundach zjechałam dłonią do jego brzucha, po czym delikatnie włożyłam palec za gumkę jego bokserek. Poczułam, że się uśmiecha. Lepszej nocy poślubnej nie mogłam sobiw wymarzyć. Myślę, że on też.
__________________________________
Hej! 

Matko, powiedzcie mi, jak ja to zrobiłam? O.o Ostatni rozdział był 6 grudnia, a przez cały styczeń nic się tutaj nie pojawiło. Zwłaszcza, że miałam ferie, które właśnie mi się kończą. (ide sie powiesić ) Coś się rozleniwiłam. xd

Co do rozdziału... To błagam, tylko bez hejtów! To moja pierwsza scena, w której zabrnęłam aż do takiego momemtu...eee... we współżyciu moicj bohaterów. "Punkt kulminacyjny" ominęłam, zabrakło mi odwagi do napisania go. xd Musicie wybaczyć, pewnie kiedyś się przełamię. Jak na razie mam tylko 16 lat i nie spieszy mi się do wgłębiania w szczegóły przy takich scenach. Tutaj i tak daleko pojechałam, mam nadzieję, że nie zrobiłam z siebie idiotki. 

Co do tego fragmenciku z przeszłości, teraz tak mi się zbiegły rozdziały na wszystkich blogach, że wszędzie dodaję taką retrospekcję. Musicie mi to wybaczyć, to zwykły przypadek. ^^

No cóż, to tyle na dzisiaj. Kolejny rozdział postaram napisać się szybciej. :) Poza tym powiem Wam, że powoli zbliżamy się do przełomowego momentu i nie długo przestanie być tak kolorowo...

Pozdrawiam! <3

PS. Nowy szablon jest cudny, prawda? :*

PS2. Rozdział krótki, wiem, musicie mi to wybaczyć. Nie mogłam już patrzeć na tę pustkę tutaj. :c