- Adam -
Bez zainteresowania przełączałem kanały w telewizorze. Nic nie było. No kompletnie nic. Żadnego filmu przygodowego ani niczego, co byłoby godne uwagi. Leciały tylko jakoś durnowate seriale i wiadomości, których z reguły nigdy nie oglądałem, żeby nie psuć sobie humoru. Wyłączyłem odbiornik, a w salonie zapanowała kompletna ciemność. Przetarłem zmęczone oczy i odchyliłem głowę na oparcie kanapy. Chyba nie powinienem po ciemku oglądać telewizji ani siedzieć przy laptopie, co ostatnio zdarzało mi się dość często. Na dworze zapalono już latarnie. Nie lubiłem września. W dzieciństwie zawsze kojarzył mi się ze szkołą, za którą też jakoś nigdy szczególnie nie przepadałem. To wrażenie pozostało, chociaż byłem już od dawna dorosły.
Wstałem energicznie, aby trochę się otrzeźwić, po czym zapaliłem lampę, która stała w kącie. Na salon lunął potok światła, wydobywając z mroku porządek jaki tutaj panował. Uśmiechnąłem się pod nosem. Z Julie żyło mi się jak w bajce. Domowe obowiązki dzieliliśmy między siebie, nie miałem zamiaru jej w żaden sposób wykorzystywać, choć mówi się, że to kobieta powinna dbać o wszystko, żeby mąż był zadowolony. Ten pogląd był po prostu chory. Czyli kobieta ma robić za służącą, jakby jej partner nie miał własnych rąk czy nóg? Pokręciłem głową nad głupotą ludzką. U nas panowały zasady, że w jednym tygodniu ja sprzątałem, a Julie gotowała, a w drugim na odwrót i tak na zmianę. W naszym życiu nie brakowało miłości i wzajemnego zrozumienia. Właściwie ostatnio coraz intensywniej zaczynaliśmy myśleć o dziecku. Nawet już się zdecydowaliśmy, że chcemy powiększyć naszą rodzinę, ale zgodnie stwierdziliśmy, że najpierw powinniśmy zarobić trochę pieniędzy i odłożyć je na przyszłość. Przecież Julie będzie zmuszona iść na urlop macierzyński, więc głównie ja będę odpowiadał za dochody, a szczerze powiedziawszy nie zarabiałem milionów.
Podszedłem do kuchenki i zacząłem wyjadać resztkę zimnego obiadu. Po kilku kęsach stwierdziłem, że raczej sobie to odgrzeję, więc podłączyłem patelnię z mięsem, dolewając odrobinę oliwy. Do tego dogotowałem trochę ryżu, po czym, czekając aż zagrzeje się woda na herbatę, poszedłem do naszej sypialni. Julie siedziała przy ogromnym biurku pod oknem i nachylona nad blatem kończyła jakieś szkice. Siedziała nad tym samym już od miesiąca, męcząc jakieś sukienki dla znanego fotografa. Cały Dom Mody, w którym pracowała przygotowywał dla niego kreacje. Wydawało mi się to dziwne, no bo jaki fotograf sam łatwi sobie kostiumy, ale w końcu machnąłem ręką. Szykowała się z tego podobno nie zła wypłata, więc Julie pracowała na wszystkich obrotach. Ze współczuciem wyjmowałem jej każdą większą robotę z rąk, żeby tylko mogła odpocząć. Teraz też opierała głowę na ręku, co chwila ziewając. Podszedłem do niej, po czym delikatnie pocałowałem w pachnące włosy.
- Może już starczy? - powiedziałem cicho, zaglądając jej przez ramię.
Obok kartki, na której szkicowała leżało mnóstwo notatek oraz kartek, które z frustracji uległy już destrukcji. Westchnąłem, przerzucając jej delikatnie włosy na prawe ramię, po czym wtuliłem nos w jej obnażoną szyję. Zadrżała pod wpływem mojego oddechu, po czym położyła mi dłoń na głowie.
- Jeszcze chwilka - mruknęła, głaszcząc mnie jednostajnie po grzywce. - Dokończę tę sukienkę i już kończę.
- W porządku - zamruczałem, całując ją w ucho. - Zjesz ze mną na kolację odgrzane jedzenie z obiadu? Czy zrobić ci coś innego?
- Zrobię sobie sama, skarbie. Kupiłam wszystko na sałatkę, momencik, zaraz pójdę - odrzekła nieuważnie, zdejmując rękę z mojej głowę.
Westchnąwszy, wyprostowałem się, po czym wyszedłem z sypialni. Postanowiłem, że sam zrobię jej tę sałatkę, chociaż tyle, że będzie mogła sobie wygodnie usiąść i od razu zjeść. Wyjąłem wszystkie potrzebne składniki, po czym przystąpiłem do działania. Posiekałem na drobno warzywa, ówcześnie dokładnie je myjąc. Wymieszałem je w szklanej misie, po czym dokroiłem sera fety. Jeszcze raz wszystko dokładnie przemieszałem, by po chwili nakryć do stołu. Spojrzałem mimochodem na zegarek; było po dziewiętnastej. Przeciągnąłem się, ziewnąłem, po czym ruszyłem do sypialni, aby zawołać Julie na kolację.
- Gotowe! - zawołałem od progu, zaglądając do pomieszczenia. - Słońce?
Kobieta półleżała na biurku, opierając policzek na swoich pogniecionych kartkach. Oddychała głęboko przez lekko uchylona usta, pochrapując cicho. Uśmiechnąłem się rozczulony, po czym jak najdelikatniej potrafiłem, wziąłem żonę na ręce. Zamruczała niezadowolona, ale nie otworzyła oczu.
- Cii, śpij... - szepnąłem jej do ucha, lekko odkładając jej ciało na łóżko.
Z fotela, stojącego nieopodal wziąłem koc i okryłem ją delikatnie. Natychmiast przekręciła się na prawy bok, przytulając twarz do jaśka. Spała. Postałem chwilkę i szczerząc się, jak pajac gapiłem się na jej twarz. Na te gładkie powieki, miły nosek i pełne usta. Ciekawe, co jej się śni.
Wyszedłem z sypialni, ruszając do kuchni. Sałatkę przerzuciłem do specjalnego pojemnika, aby się nie zepsuła; będzie jak znalazł na śniadanie. Schowałem naczynie do lodówki, po czym zjadłem swoją kolację. Pozmywałem, otworzyłem okno, żeby trochę wywietrzyć, po czym zrobiłem przegląd swojego służbowego kalendarza. Zapisałem tam wszystkie ważne sprawy i terminy, aby czegoś nie pomylić. Zamykając notes, z zadowoleniem stwierdziłem, że do oddania projektu kwiaciarni mam jeszcze dwa tygodnie. Ponownie ziewnąłem, zastanawiając się nad jego koncepcją. W zamyśleniu poszedłem do łazienki, by wziąć prysznic i poddać się wieczornej toalecie. Skończywszy, wytarłem się do sucha i z mokrymi włosami, poszedłem z powrotem do sypialni. Julie leżała teraz na wznak z rękami rozrzuconymi wokół głowy.
Uśmiechnąłem się, po czym zgasiłem światło. W pokoju zapanował półmrok, jedynym źródłem światła był jasny, ogromny Księżyc, który zaglądał przez okno. Z daleka, światełkami, migotała wieża Eiffla. Oczarowany tym widokiem, postanowiłem nie zasłaniać okna. Położyłem się ostrożnie obok żony i nakryłem kołdrą. Wpatrzony w szybę, pogrążyłem się we wspomnieniach. Było mi ciepło i przytulnie, a powieki same zaczęły mi ciążyć. Nawet się nie zorientowałem, kiedy zasnąłem.
Hej! :D
Ojejku, nie spodziewałam się, że uda mi się dzisiaj opublikować ten rozdział. Jakoś tak przysiadłam, zaczęłam pisać i samo wyszło. c; Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Powoli zaczynam wprowadzać w życie swój szatański plan! ;> To już się zaczęło w tym rozdziale. :D
Czy widzicie ten piękny szablon? ;> On jest taki piękny, jak nie wiem co! A jego wykonawczynią jest oczywiście Mei! ;*
Kolejny rozdział postaram się opublikować szybciej. c;
Pozdrawiam! ^^
- Gotowe! - zawołałem od progu, zaglądając do pomieszczenia. - Słońce?
Kobieta półleżała na biurku, opierając policzek na swoich pogniecionych kartkach. Oddychała głęboko przez lekko uchylona usta, pochrapując cicho. Uśmiechnąłem się rozczulony, po czym jak najdelikatniej potrafiłem, wziąłem żonę na ręce. Zamruczała niezadowolona, ale nie otworzyła oczu.
- Cii, śpij... - szepnąłem jej do ucha, lekko odkładając jej ciało na łóżko.
Z fotela, stojącego nieopodal wziąłem koc i okryłem ją delikatnie. Natychmiast przekręciła się na prawy bok, przytulając twarz do jaśka. Spała. Postałem chwilkę i szczerząc się, jak pajac gapiłem się na jej twarz. Na te gładkie powieki, miły nosek i pełne usta. Ciekawe, co jej się śni.
Wyszedłem z sypialni, ruszając do kuchni. Sałatkę przerzuciłem do specjalnego pojemnika, aby się nie zepsuła; będzie jak znalazł na śniadanie. Schowałem naczynie do lodówki, po czym zjadłem swoją kolację. Pozmywałem, otworzyłem okno, żeby trochę wywietrzyć, po czym zrobiłem przegląd swojego służbowego kalendarza. Zapisałem tam wszystkie ważne sprawy i terminy, aby czegoś nie pomylić. Zamykając notes, z zadowoleniem stwierdziłem, że do oddania projektu kwiaciarni mam jeszcze dwa tygodnie. Ponownie ziewnąłem, zastanawiając się nad jego koncepcją. W zamyśleniu poszedłem do łazienki, by wziąć prysznic i poddać się wieczornej toalecie. Skończywszy, wytarłem się do sucha i z mokrymi włosami, poszedłem z powrotem do sypialni. Julie leżała teraz na wznak z rękami rozrzuconymi wokół głowy.
Uśmiechnąłem się, po czym zgasiłem światło. W pokoju zapanował półmrok, jedynym źródłem światła był jasny, ogromny Księżyc, który zaglądał przez okno. Z daleka, światełkami, migotała wieża Eiffla. Oczarowany tym widokiem, postanowiłem nie zasłaniać okna. Położyłem się ostrożnie obok żony i nakryłem kołdrą. Wpatrzony w szybę, pogrążyłem się we wspomnieniach. Było mi ciepło i przytulnie, a powieki same zaczęły mi ciążyć. Nawet się nie zorientowałem, kiedy zasnąłem.
- Julie -
Obudziłam się w środku nocy, zlana potem. Z zastanowieniem przeciągnęłam się ostrożnie, próbując zorientować się, dlaczego jest mi tak niewygodnie i gorąco. Starając się przyzwyczaić oczy do ciemności, uniosłam się lekko na łokciu, po czym mój wzrok padł na twarz Adama, delikatnie oświetloną przez Księżyc. Spał głęboko, a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Uśmiechnęłam się, po czym delikatnie usiadłam. Spojrzałam na elektroniczny zegarek; było po pierwszej. Podniosłam się najciszej jak umiałam, stwierdzając, że mam na sobie dresy i bluzę, w których wczoraj chodziłam pod domu. W pewnej chwili wszystko mi się przypomniało. Kończyłam projekt i chyba musiałam zasnąć, bo dalej urywał mi się film. Adam musiał mnie przenieść do łóżka. Uśmiechnęłam się rozczulona, po czym po omacku wyszłam na korytarz.
Zapaliłam światło w kuchni i ściągnęłam z siebie bluzę, żeby pozostać w samej koszulce. Przeciągnęłam się, by po chwili przetrzeć twarz. Nadal chciało mi się spać, ale wiedziałam, że nie zasnę, jeśli się nie wykąpie. Już chciałam iść do łazienki, gdy nagle głośno zaburczało mi w brzuchu. Wręcz byłam pewna, że mój żołądek słychać było w pokoju obok. Ze zdziwieniem otworzyłam lodówkę, żeby coś przekąsić. Niby nie powinnam jeść o tej porze, ale przecież nie zjadłam kolacji, a poza tym nigdy wcześniej nie byłam aż taka głodna.
Już miałam sięgnąć po jogurt, gdy nagle moją uwagę przyciągnęło plastikowe pudełko z tajemniczą zawartością. Wyciągnęłam rękę, po czym wyjęłam pojemnik z lodówki. Otworzywszy go, ślina napłynęła mi do ust. Adam zrobił dla mnie sałatkę! Bez zastanowienia wyjęłam widelec z szuflady, po czym zaczęłam jeść. Na początku miałam zamiar zjeść tylko kilka kęsów, ale nim się obejrzałam pojemnik był pusty. Umyłam go, trochę zła na siebie. Nie powinnam tyle się najadać, a właściwie nie potrafiłam nad tym zapanować. Chwilę potem zalała mnie fala ciepła. Miłość w związku można okazywać na wiele różnych sposobów i najwyraźniej przyrządzanie drugiej osobie posiłku jest jednym z nich. Z szerokim uśmiechem na ustach, poszłam do łazienki. Wykąpałam się, umyłam dokładnie zęby oraz włosy. Tak odświeżona, poszłam na boso do sypialni. Po cichu wczołgałam się na łóżko, po czym ułożyłam obok Adama, który nie zmienił pozycji. Przykryłam się, po czym przymknęłam powieki. Nie minęła minuta, a ja już spałam.
- Adam -
- Daleko jeszcze? - usłyszałem za sobą.
Roześmiałem się, słysząc ten marudny głos. Od dwóch godzin jechaliśmy na rowerach w stronę pięknego jeziorka, które znajdowało się niedaleko Paryża. Jako że była wolna sobota, postanowiliśmy odpocząć trochę od miasta i wyruszyć w teren. Zwłaszcza, że wrzesień zafundował nam lipcową pogodę. Na początku jechaliśmy ramię przy ramieniu, wesoło rozmawiając, ale od jakiś kilkunastu minut Julie wlekła się za mną po polnej drodze, jęcząc, że jej gorąco i niewygodnie, i że jeszcze chwila, a ona rezygnuje.
- Jeszcze jakieś pół godzinki! - odkrzyknąłem, zjeżdżając z górki. Usłyszałem za sobą oburzony jęk, po czym zachichotałem.
- Mówiłeś, że to niedaleko!
- No bo to jest niedaleko!
- Stop, Adam, ja już nie mogę. - Usłyszałem jak hamuje, po czym z westchnieniem zrobiłem to samo.
Zawróciłem rower, obserwując jak Julie mocuje się z suwakiem torby, którą miała przerzuconą przez ramię. Przystanąłem obok, obserwując jej poczynania. Spojrzała ma mnie spod byka, a ja się roześmiałem. Naprawdę mnie bawiła. W końcu wydobyła z torby butelkę wody mineralnej i spragniona przypięła się do szyjki. Piła tak łapczywie, że ścianki butelki zaczęły się zasysać z braku dopływu tlenu. Kiedy w końcu skończyła, ścianki z trzaskiem odskoczyły na swoje miejsce, a dziewczyna otarła usta wierzchem dłoni.
- Uff, skarbie, ja już dalej nie pojadę. - jęknęła, przybliżając się do mnie wraz z rowerem i opierając czoło, na mojej piersi. Pogłaskałem ją po włosach, jednocześnie zastanawiając się z rozbawieniem, jak ona to sobie wyobraża.
- Rozbijemy piknik na środku drogi? - zapytałem, gładząc ją dalej po głowie.
- Nie wiem. - odrzekła, po czym podniosła głowę i rozejrzała się. - O!
- Co? - zapytałem zdziwiony, patrząc w kierunku, który wskazywała.
- Jaka śliczna łąka! Tam się rozstawimy! - zawołała, złażąc z roweru, po czym prowadząc go obok siebie poszła w stronę ogromnej połaci zieleni.
Kręcąc z głową z uśmiechem na ustach, ruszyłem za nią. Jakieś sto metrów od drogi, przystanęła w końcu, po czym oparła rower na stopce.
- Widzisz, jak ślicznie? - zapytała, biorąc się pod boki.
- Ale ja chciałem popływać! - powiedziałem marudnie, z przekąsem, po czym zacząłem rozkładać koc.
- Popływamy kiedy indziej. - odrzekła z rozbawieniem, zaczynając mi pomagać.
Kiedy już wszystko było gotowe, usiedliśmy na kocu, aby zacząć spożywać nasz obiad. Wziąłem pierwszy z brzegu pojemnik, po czym otworzyłem go. Zapachniało serem pleśniowym i oliwkami.
- Mniam. - mlasnąłem, po czym wyjąłem jedną z kanapek. Wgryzłem się w nią ze smakiem, spoglądając na Julie.
- Nie jesz? - zapytałem zdziwiony, kiedy już przełknąłem potężny kęs. - Coś nie tak?
Dziewczyna siedziała nieruchomo, przyciskając dłoń do ust. Oczy miała przymknięte, a na czole kropelki potu.
- Skarbie? - zapytałem zaniepokojony.
Pokręciła tylko głową, po czym zerwała się gwałtownie, biegnąc w stronę najbliższego drzewa. Było oddalone od nas jakieś dwadzieścia metrów. Oparła się o korę, po czym zaczęła wymiotować. Zdezorientowany, podniosłem się, po czym ruszyłem w jej kierunku. Przecież nic jeszcze nie zjadła i nie skarżyła się na mdłości. Podbiegłem do niej, po czym przytrzymałem jej włosy.
- Odsuń się - mruknęła słabo, ocierając usta. - Nie chcę, żebyś to oglądał.
- Przestań - zaprotestowałem, patrząc na nią z troską. - Co się stało? Dlaczego mi nie powiedziałaś, że źle się czujesz? Nie ciągnąłbym cię na rowery.
Było mi głupio.
- Nic mi nie było - odpowiedziała szybko, prostując się i odsuwając od drzewa. - To teraz, tak nagle. Chyba przez tę sałatkę. Zjadłam ją w nocy.
Odetchnąłem z ulgą, przyciągając ją do siebie. Już się bałem, że to coś poważnego. Przytuliłem ją do siebie, a ona wymamrotała cicho:
- Przepraszam, że musiałeś to oglądać.
Przyłożyłem jej palec do ust, aby zamilkła.
- Przysięgałem ci miłość w każdej chwili życia, w chorobie też. Chcesz już wracać do domu?
- Nie! - zaprzeczyła szybko. - Już mi lepiej. Dopiero przyjechaliśmy.
- W porządku. - odrzekłem, po czym pociągnąłem ją delikatnie za rękę w stronę koca.
Zapowiadała się iście królewska uczta.
________________________________________________
Ojejku, nie spodziewałam się, że uda mi się dzisiaj opublikować ten rozdział. Jakoś tak przysiadłam, zaczęłam pisać i samo wyszło. c; Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Powoli zaczynam wprowadzać w życie swój szatański plan! ;> To już się zaczęło w tym rozdziale. :D
Czy widzicie ten piękny szablon? ;> On jest taki piękny, jak nie wiem co! A jego wykonawczynią jest oczywiście Mei! ;*
Kolejny rozdział postaram się opublikować szybciej. c;
Pozdrawiam! ^^
Aww, na początku muszę powiedzieć, że szablon jest śliczny! Świetna robota Mei :D
OdpowiedzUsuńNastępnie poskarżę się, że mnie oczy już szczypią xd
A teraz przejdę do rozdziału xd Jak zwykle jest oczywiście świetny :D
Adaś jest taaaaki kochany <3 Daj mnie tu takiego faceta! Czemu moje chopaki nie są takie kochane,hę?
Uhuhuu, czyżby szykowała się buba? :D
Szatański plan powiadasz? Juuuż nie mogę się doczekać! :D
Idem sobie o noc jest i i cemno i musze iść się umyć, a ja tu Outlasta oglądałam...
I oczy mnie bolom :c
Pozdrawiaaam :***
Jak się tyle siedzie przed kompem, to szczypią! Wiem sama po sobie. xd
UsuńJa też chcę takiego, ale cóż. xd
Dupa nie buba! ;P
Dziękuję ślicznie za opinię! ;*
Pozdrawiam! <3
Szablon jest śliczny! *-*
OdpowiedzUsuńTylko czy to naprawdę jest ten sam Adam? Przecież on wyglądał zupełnie inaczej, a przynajmniej tak mi się wydawało.. :D
Czy ona jest w ciąży?! Julia jest w ciąży! Byłoby genialnie! Taki malutki, słodki bobasek. Owoc ich miłości. W końcu na kilometr widać, iż darzą siebie jakimś uczuciem, które nie jest słabe. Jest silne! Z resztą sami przyznali, iż chcieliby takiego malucha, więc w czym problem?
Szatański plan? Nie! Zostaw ich w spokoju. :cc
Pozdrawiam, karmeeleq! :*
To ten sam Adam, tam nie miał po prostu zarostu i wyglądał trochę, jak dzieciak. :D
UsuńNieeee...Julie nie jest w ciąży... xd
Nie mogę ich zostawić w spokoju, przepraszam. :C Słodziłam im przesz piętnaście rozdziałów, dosyć tego!
Dziękuję ślicznie za opinię! <3
Pozdrawiam! :D
Cześć cześć! :*
OdpowiedzUsuńZnów spóźniona, ale tym razem nie będę się już tłumaczyć, bo powody są dziwne. xd. Po prostu przepraszam że tak późno. :D
Rozdział bardzo mi się spodobał, czytało mi się go przyjemnie i z ciekawością chłonęłam każde słowo. Dużo opisów i głównie od strony Adama, co bardzo mi się spodobało, bo lubię czytać rozdziały, gdzie podmiotem jest mężczyzna. Najczęściej jest nim kobieta, dlatego lubię takie odskocznie, gdy to facet jest narratorem, bo jakoś ostatnio też ta wersja mi się bardziej podoba. :D
Rozdział taki kochany, pełen miłości, radości, empatii. Kolejny raz pięknie pokazałaś jak Julie i Adam bardzo się kochają i są dla siebie stworzeni. Dlatego cholernie boję się tych Twoich planów, które na pewno nie będą miłe. Ale póki co cieszmy się szczęściem pary! Czyżby Julie była w ciąży? Takie mam domysł. Fajnie by było gdybym miała rację. ^^
Życzę dużo weny i wolnego czasu na pisanie! :)
Pozdrawiam :*
Nie musisz się tłumaczyć, ja wszystko rozumiem. c;
UsuńKocham Adasiaa! <3 I ogólnie zawsze wolałam pisać z perspektywy faceta, nie wiem dlaczego. xd
Ja też się ich boję, nie przejmuj się. ;c
Pfy, co Wy z tą ciążą? :p A z resztą, gdybyś miała racje, to nie powinnaś się z tego cieszyć. xd
Dziękuję ślicznie za opinię. <3
Pozdrawiam! ^^
No to przeczytałam całe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńWidać, że w małżeństwie Julie i Adama się układa. Są naprawdę szczęśliwi [znowu się powtarzam :D].
No i końcówka. Może Julie jest w ciąży? :D To pierwsze mi przyszło na myśl.
Czekam na kolejny i weny życzę.
Dziękuję za poświęcenie Twojego czasu. ^^ Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. ♥
UsuńJaki ten Adam jest zdolny! Sam sobie chłopak jedzenie zrobi, sam posprząta i jeszcze tak słodko się troszczy! Prawdziwy skarb! Julie jak ja Ci zazdroszczę! Nawet nie wiesz jakie spotkało Cię szczęście!
OdpowiedzUsuńPo tych wymiotach coś czuję, że test ciążowy pokaże nam dwie kreseczki. Ta sałatka wydawała się zbyt pyszna by mogła jej zaszkodzić.
Dzidzia szykuje się na świat!